Autor: Monika Bordzoł

Bolesław Prus – gdyby żył, to by…

19 sierpnia 2022
Na fotografii rycina przedstawiająca portret Bolesława Prusa. Mężczyzna z wysokim czołem i zaczesanymi do góry lekko kręconymi krótkimi włosami. Na nosie okrągłe niewielkie okulary. Krótkie wąsy i broda. Ubrany w białą koszulę ze stójką i marynarkę z wyłożonymi szerokimi klapami. Na szyi mucha.

Bolesław Prus; https://picryl.com/amp/media/alexander-glowacki-boleslaw-prus-podlug-fotogramu-conrada-ryt-j-holewinski-15a488

Na fotografii rycina przedstawiająca portret Bolesława Prusa. Mężczyzna z wysokim czołem i zaczesanymi do góry lekko kręconymi krótkimi włosami. Na nosie okrągłe niewielkie okulary. Krótkie wąsy i broda. Ubrany w białą koszulę ze stójką i marynarkę z wyłożonymi szerokimi klapami. Na szyi mucha.

Bolesław Prus – gdyby żył, to by…
20 sierpnia 2022 roku obchodził swoje 175 urodziny.

Ale my nie o tym.

Nie napiszemy, że urodził się w 1847 roku w Hrubieszowie, że został wcześnie osierocony przez rodziców (matkę stracił w wieku 3 lat, ojca cztery lata później), opiekę nad nim sprawowała „rada familijna”, a wychowywały babka Marcjanna Trembińska i ciotka Domicela Olszewska.

Nie wspomnimy też o tym, że w wieku 7 lat przyjechał do Lublina, gdzie rozpoczął naukę, którą kontynuował w Siedlcach i Kielcach (pod okiem brata Leona), by ostatecznie, po epizodzie powstańczym (w czasie którego nadwyrężył zdrowie), zakończyć ją w Lublinie uzyskaniem matury.

Nie ma sensu powtarzać za innymi, że w 1866 roku został studentem w warszawskiej Szkole Głównej, na Wydziale Matematyczno-Fizycznym, który porzucił po dwóch latach (prawdopodobne przyczyny to niezadowolenie z poziomu nauczania, trudności finansowe oraz stan psychiczny), a jesienią 1869 roku rozpoczął naukę w Puławach w Instytucie Gospodarstwa Wiejskiego i Leśnictwa na Wydziale Leśnym. I że już rok później został usunięty z listy studentów za konflikt z nauczycielem języka rosyjskiego.

Nie będziemy też pisać o tym, że od 1870 roku, mieszkając już w Warszawie, rozpoczął swoją karierę publicysty i pisarza i że dwa lata później narodził się ponownie – jako Bolesław Prus (tak się podpisywał – „ze wstydu, że takie głupstwa piszę”).

Nie będziemy powielać informacji, że 14 stycznia 1875 roku wziął ślub z daleką kuzynką, Oktawią Trembińską, w kościele św. Ducha w Lublinie i że oboje, nie mając własnych dzieci, sprawowali opiekę nad siostrzeńcem pisarza, Emilem Trembińskim, oraz Jankiem Boguszem, sierotą, synem chrzestnym Prusa.

I że on sam umarł 19 maja 1912, o godzinie 5.30 w Warszawie.

O czym więc napiszemy?
O Prusie i pewnym obrazie.

Inspiracją była jedna z „Kronik tygodniowych”, w której Prus odniósł się do dzieła Jana Matejki „Zamoyski pod Byczyną”. Obraz ten znajdował się w zbiorach Konstantego Zamoyskiego i był eksponowany w pałacowej jadalni nad bufetem. Zaginął w czasie II wojny światowej. Historyczna kopia tego płótna, wykonana przez Tomasza Wiśnickiego w 1902 roku, została podarowana Muzeum przez panią Annę Sołczyńską.

Ale po kolei.

30 listopada 1884 roku w Towarzystwie Zachęty Sztuk Pięknych w Warszawie otworzono wystawę szkiców malarskich. Publiczność mogła też obejrzeć dwa obrazy Jana Matejki: „Kazanie Skargi” i „Zamoyskiego pod Byczyną”. Oba dzieła znalazły się w Zachęcie dzięki uprzejmości ich właścicieli – hrabiny Ludwiki Potockiej i hrabiego Jana Zamoyskiego, brata Konstantego, I ordynata kozłowieckiego.[1]

Wśród zwiedzających był i Bolesław Prus. Obejrzał zaprezentowane szkice malarskie (nie znalazły jego uznania), ale – jak sam przyznał – „do Zachęty szedłem specjalnie po to, ażeby własnymi oczyma zobaczyć Zamoyskiego pod Byczyną”.

I co wynikło z tej wizyty?

Oddajmy głos samemu felietoniście:
„Pominąwszy inne, szukamy więc w malarstwie dwu czynników: człowieka i sytuacji. Kiedy malarz przedstawia człowieka, to widz musi domyślić się, czego ten człowiek chce, co myśli i co czuje. A kiedy przedstawia sytuację, to postawy i fizjognomie ludzi wchodzących do niej muszą ją głośno wypowiadać.

Matejko w bardzo wysokim stopniu posiada obie te zalety. Z twarzy i postawy Skargi widać, że mówi coś poruszającego; z twarzy Witolda widać, że jest w uniesieniu. Podobnie z jego sytuacjami. Kazanie Skargi jest naprawdę kazaniem: słuchają go ludzie przerażeni, zadumani, smutni, gniewni, roztargnieni, nawet – śpiący. W Grunwaldzie czuć walkę: walczą mieczami, toporami, lancami, nożami, rękami i zębami, konno i pieszo, ale – walczą naprawdę.

Podobne zalety przedstawia Byczyna. Wojsko austriackie składa broń i otóż widzimy ludzi, którzy rzucają szpady, którzy je zabierają, ludzi, którzy już uznali przegranę i takich, co jeszcze gotowi walczyć.

Zamoyski patrzy na Maksymiliana takim wzrokiem, jakby mówił:

– Znam ja cię, rybko!... Na jarmarku sprzedałeś mi szkapę, co miała „koler”.
Może on i co innego mówi, ale czujesz, że ma do Maksymiliana interes, że patrzy na – przeciwnika.
A jaki pyszny jest ten Austriak, który nie zdecydował się jeszcze złożyć broni!...
Za to Maksymilian jest komiczny. Podaje Zamoyskiemu szpadę przez ramię, jak pewien finansista podawał swoim gościom cygara, mówiąc:
– Niech i pan raz wypali dobre cygaro.
A przy tym odwraca głowę i tak kręci nosem, jakby Zamoyski był wysmarowany asafetydą.[2]

Dopiero w stosunku do owego żołnierza (z lewej strony), co to waha się: czy oddać szpadę? Maksymilian nabiera poważniejszego charakteru.

Bez żadnej kwestii Matejko jest wielkim malarzem, jako psycholog, fizjognomista i myśliciel. Na nieszczęście, niektóre jego figury mają nogi w przedpokoju, tułów w salonie, a głowę w kuchni. Oświetlenie „pod Byczyną” jest niemożliwe, bo nie wiadomo: czy to dzień, czy noc i skąd idzie światło?

Prócz tego fantazja Matejki przepełnia jego obrazy. Na przykład, pod Grunwaldem jest taki tłok, że w tym ścisku można by co najwyżej wyciągać portmonetki, ale nie walczyć.

Te wady Matejki nie uchybiają mu, owszem – budzą współczucie i podziw. Ale jest inna wada: Matejce zdaje się, że pędzlem można przedstawić nie tylko człowieka i sytuację, ale nawet epokę i całą historię narodu, a to są złudzenia, które szkodzą jego dziełom.”[3]

Obraz „Zamoyski pod Byczyną” Jan Matejko wykonał na zamówienie. Jedna z wersji mówi o tym, że zamawiającym dzieło był hrabia Jan Zamoyski (brat Konstantego Zamoyskiego, I ordynata kozłowieckiego), który obraził się na Habsburgów za odmowę przyjęcia jego żony w poczet dam wiedeńskiego dworu. W akcie zemsty miał prezentować płótno w Wiedniu. Według innej hipotezy to sam Konstanty Zamoyski, tworząc w Kozłówce panteon rodu Zamoyskich, poprosił mistrza o namalowanie sceny triumfu kanclerza Zamoyskiego nad arcyksięciem Maksymilianem Habsburgiem.

Niezależnie od genezy obrazu wpisuje się on w program malarstwa historycznego Matejki. Zgodnie z tym programem artysta przywoływał w swoich dziełach nie tylko wybitne postacie, ale i sukcesy militarne oraz polityczne Polski. Odtwarzając daną scenę dążył do jej syntetycznego ujęcia – pokazania jednocześnie przyczyn, przebiegu i konsekwencji. To z kolei pociągało konieczność rezygnacji z prawdy historycznej, np. poprzez wprowadzenie postaci nieuczestniczących bezpośrednio w wydarzeniu, ale związanych z nim ideowo. Idei podporządkowane były również elementy formalne dzieła, np. kompozycja czy kolorystyka.

I dlatego, malarstwo Matejki nie mogło bezkrytycznie podobać się Prusowi.

Jako racjonalista i zwolennik realizmu w sztuce nie akceptował dominacji idei dzieła nad prawdą historyczną i zniekształcania historii z motywów patriotyczno-martyrologicznych. Twierdził też, że literatura i malarstwo powinny badać mechanizmy teraźniejszości zamiast tworzyć fabuły historyczne.

I na koniec – w ogóle był przeciwny stawianiu pomników i pozbawionemu refleksji upamiętnianiu bohaterów.

Zatem gdyby żył...

W zasadzie żyje wciąż w swoich nadal aktualnych poglądach.

Bibliografia

Bolesław Prus. 1847–1912. Kalendarz życia i twórczości, oprac. K. Tokarzówna, S. Fita, pod. red. Z. Szweykowskiego, Warszawa 1969.
Bolesław Prus, Kroniki, t. 1–2, oprac. Z. Szweykowski, Warszawa 1953–1970.
Sprawozdanie Komitetu Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych w Królestwie Polskiem za rok 1884, Warszawa 1885, s. 5; http://mbc.cyfrowemazowsze.pl/dlibra/docmetadata?id=36175&from=pubindex&dirids=232&lp=73
Cezary Zalewski, Bolesław Prus jako estetyk. Sztuki piękne w dyskursie i praktyce prozatorskiej pisarza, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, 2014.
[1] Sprawozdanie Komitetu Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych w Królestwie Polskiem za rok 1884, Warszawa 1885, s.5; http://mbc.cyfrowemazowsze.pl/dlibra/docmetadata?id=36175&from=pubindex&dirids=232&lp=73
[2] Gumożywica otrzymywana z korzeni i kłączy zapaliczki cuchnącej (Ferula assa-foetida), występującej w północnych Indiach, Iranie i Afganistanie. W Polsce nazywana czarcim łajnem lub smrodzieńcem; https://pl.wikipedia.org/wiki/Asafetyda
[3] Kroniki tygodniowe, „Kurier Warszawski”1884, nr 346, dn.14 grudnia; za: B. Prus, „Kroniki”, t. 1–2, oprac. Z. Szweykowski, Warszawa 1953–1970.

 

Alert Systemowy