Ukryty portret tajemniczej damy

gallery_(5)

gallery_(5)

gallery_(5)

Wisi w pałacu kozłowieckim obraz, który, mimo że znajduje się w miejscu odwiedzanym przez turystów, pozostaje dla nich niewidoczny. Trudno go odnaleźć, bowiem znajduje się… na odwrotnej stronie dobrze znanego bywalcom Kozłówki portretu ostatniej właścicielki majątku, Jadwigi z Brzozowskich Zamoyskiej z dziećmi. Jak na ironię, ukryty konterfekt przedstawia pierwszą właścicielkę Kozłówki z rodziny Zamoyskich, Marię z Granowskich 1o v. Adamową Chreptowiczową, 2o v. Aleksandrową Zamoyską, 3o v. Kazimierzową Lubomirską. Jej podobizna przez długie lata wisiała w eksponowanym miejscu, w Sypialni Hrabiny, nad drzwiami do korytarzyka, gdzie dziś znajduje się portret Tomasza Potockiego, ojca Anieli Konstantowej Zamoyskiej.

Obraz przedstawia piękną młodą kobietę w czarnej aksamitnej sukni o kroju charakterystycznym dla początku XIX wieku, z tzw. podwyższonym stanem, przewiązanym białą szarfą i z białą tkaniną widoczną w rozcięciach bufiastych rękawków. Mlecznobiałą szyję otacza sznur pereł, perły są także wplecione w ciemne włosy. Dama siedzi na sofce, obok położyła wachlarz. Spod fałdów sukni widoczna jest stópka obuta w atłasowy pantofelek, oparta na złotej poduszce. W tle widać balustradę tarasu, a za nią pejzaż oraz niezbędny rekwizyt ówczesnych portretów – podwieszoną na sznurach kotarę.

Obraz utrzymany jest w stylu panującym w końcu XVIII i na początku XIX wieku, a więc w czasie, na który przypadała młodość Marii z Granowskich Zamoyskiej. Jednakże namalowany został w końcu wieku XIX, prawdopodobnie przez Józefa Buchbindera, „nadwornego” malarza Konstantego Zamoyskiego. W zbiorach nieborowskich znajduje się wizerunek Aleksandrowej Zamoyskiej, namalowany przez Jana Chrzciciela Lampiego, którego kopię posiadał w swym pałacu I ordynat kozłowiecki. Najwyraźniej jednak uznał, że to nie wystarczy i zamówił reprezentacyjny, całopostaciowy portret stryjecznej babki. Za pierwowzór posłużył portret Dezyderii Clary Bernadotte, królowej Szwecji i Norwegii, namalowany przez Roberta Lefèvre’a, autora wizerunków Napoleona, jego rodziny i dworu oraz arystokracji europejskiej, w tym Zofii z Czartoryskich Zamoyskiej. Dezyderia przez pewien czas była narzeczoną Napoleona Bonaparte, zanim poślubił on Józefinę de Beauharnais. Ona sama wyszła za mąż za Jana Baptystę Bernadotte, marszałka Francji, który został adoptowany przez króla Szwecji Karola XIII, a wkrótce sam objął tron, zapoczątkowując w ten sposób panowanie w Szwecji dynastii Bernadotte, z której pochodzi także obecny król, Karol XVI Gustaw.

Równie ciekawe życie miała także Maria z Granowskich Zamoyska. Pochodziła ze starego szlacheckiego rodu, który otarł się nawet o królewskie koligacje – w XV wieku wdowa po Wincentym Granowskim, Elżbieta z Pilczy, została trzecią żoną Władysława Jagiełły. Maria Granowska urodziła się w 1774 roku. Jej ojciec, Michał Granowski, starosta tarnogórski i przybysławski, był słynnym awanturnikiem i opojem, bardzo popularnym wśród braci szlacheckiej. Piękna starościanka, którą zawsze otaczał rój wielbicieli, w młodym wieku poślubiła Adama Chreptowicza, syna kanclerza litewskiego Joachima. Małżeństwo nie trwało długo, gdyż w Marii zakochał się XI ordynat na Zamościu, Aleksander Zamoyski. Rozwiódł ją z Chreptowiczem i w 1798 roku poślubił. Para zamieszkała w specjalnie urządzonej rezydencji w Zwierzyńcu. W 1799 roku ordynat kupił też dobra kozłowieckie. Rok później zmarł z winy niezręcznego chirurga podczas drobnego zabiegu przecinania wrzodu na karku. Młoda wdowa otrzymała prawo dożywotniego użytkowania majątku kozłowieckiego oraz na własność wyposażenie pałacu. Starała się zadbać o niszczejącą rezydencję, m.in. wymieniła w niej okna. Cztery lata później po raz trzeci wyszła za mąż, za Kazimierza Lubomirskiego z Dubna. I znów nie dane jej było długo cieszyć się szczęściem małżeńskim. W 1812 roku podczas kampanii moskiewskiej Napoleona Kazimierz Lubomirski założył w swoim majątku lazaret, zaraził się w nim tyfusem i umarł. Po tej tragedii Maria nigdy się już nie podźwignęła. Zamieszkała w Wiedniu, gdzie wiodła smutny żywot, bezdzietna, bez bliższej rodziny. Popadła w melancholię i hipochondrię, a jedyną rozrywkę stanowiły dla niej liczne i przewlekłe procesy, m. in. z Zamoyskimi o hipotekę na Kozłówce czy z mieszczanami z Kamionki o sporne grunty i zaległe czynsze. Nie mając własnych dzieci łożyła na naukę dzieci Adama Sołtana, z którego żoną była spokrewniona, a Marii Sołtanównie zapisała wyposażenie kozłowieckiego pałacu. Pod koniec życia zdziwaczała i zdziecinniała. Zaprzyjaźniony z nią Zygmunt Krasiński pisał w 1836 roku: „Ale cóż to jest księżna? – popsute ciało, w którym już dusza nie działa lub na wspak działa; biedne dogorywające stworzenie, tak samo cierpiące w sobie, że o świecie zewnętrznym nic już nie wie, nie rozumie…”.

Księżna zmarła w Wiedniu w 1846 roku, tam też została pochowana na cmentarzu St. Marxer. W kościele w Kamionce wcześniej wystawiła swoim rodzicom i dziadom nagrobek z piękną rzeźbą dłuta Leandra Biglioschi, przedstawiającą ją samą, klęczącą przy sarkofagu.  W 1928 roku lubartowska pisarka Wanda Jagienka Śliwina stworzyła żywą wciąż legendę, jakoby Maria została pochowana w letargu. Mimo że trudno dziś w to uwierzyć, jeszcze w 1978 roku tę fantastyczną wersję powtórzył chełmski pisarz Longin Jan Okoń w opowiadaniu „Dzieje pięknej Anny”. Jednakże wydaje się, że losy Marii z Granowskich Zamoyskiej Lubomirskiej są niezwykłe i dramatyczne nawet bez późniejszych romantycznych uzupełnień.

W czasie okupacji niemieckiej jedną z wielu osób, które znalazły w Kozłówce schronienie był malarz, Grzegorz Orłowski. Podczas swego pobytu namalował niewielki portret Jadwigi Zamoyskiej oraz dużą kompozycję przedstawiającą panią domu z trojgiem dzieci oraz portretem męża, Aleksandra Zamoyskiego, już wtedy przebywającego w obozie w Auschwitz. W trudny wojenny czas nie było łatwo o dużych rozmiarów płótno, wykorzystano zatem istniejący obraz przedstawiający Marię z Granowskich i na jego drugiej stronie powstał „portret rodzinny we wnętrzu”. W ten sposób pierwsza i ostatnia pani Zamoyska na Kozłówce spotkały się na jednym płótnie.

Opr. Anna Szczepaniak

Alert Systemowy